1. Mam znowu doła, znów pragnę śmierci, wracają dawne lęki
i nie mogę w nocy spać.
Ból przemijania, choroby, wojny, rozpacz, wszystkie ciemne strony zycia dręczą mnie- oż kurwa mać.
ref: Brazylijski serial już nie cieszy jak kiedyś.
Nawet seks jest banalny i nie kręci mnie,.Może jestem nienormalny , za krótko byłem w owjsku. Może w lecie jakiś komar adidasa sprzedał mi.
2. Mam znowu doła, znowu pragnę śmierci, wszytskie formy samobójstwa przed oczyma staja mi.
Sam już nie wiem co robić mam, nie chcem dłużej smarzyć tłuczonego szkła.
Mam już dość leżenia pod kałużą. Ratuj mnie jesienny, mały Boże.
Mam znowu .. a E
Znów pragnę .. E7 a
Wracaja.. d a
i nie mogę .. E a
ref.
Brazylijski .. d a
nawer seks jest banalny .. E a
moze jestem .. d a
moze w lecie jakis komar .. E
Nad rzeczką opodal krzaczka a d
Mieszkała kaczka dziwaczka E a
Lecz zamiast trzymać się rzeczk a d
Robiła piesze wycieczki Ea
Raz poszłóa do fryziera d a
''poproszę o kilo sera''' d E
Tuż obok była apteka d a
''Poproszę mleka 5 deka'' d E
Z apteki poszła do praczki a
Kupować pocztowe znaczki
Gryzły się kaczki okropnie d
''A niech tę kaczke gęś kopnie'' a E
Znosiła jajka na twardo a d
I miała czubek z kokardą E a
A przy tym na przekur kaczką a d
Czesała się wykałaczką E a
Kupiła raz maczku paczke d a
By pisać list brobnym maczkiem d E
Z jadając tasiemke starą d a
Mówiła że to makaron d E
A gdy połkneła 2 zł a
mówiła że odda po tam
C a
Mój braciszku
F G C
Pojawiłeś się pewnego dnia
C a
i wieść znów przyszła
F G C
że nowego brata mam
C G e
nawet gdy złościcie mnie
e a
moge mówić o was
C a F G C
młodsi bracia, a chodz młodsi to rodziną zwiemy się
C G e
nawet gdy złościcie mnie
e a
moge mówić o was
C a F G a
młodsi bracia, a chodz młodsi to rodziną zwiemy się
aCaCaC.....
młodsi bracia.... młodsi bracia....
Sznowni państwo!!! Ferbetki
Fineasz i Ferb śpiwają dla was!
REF.
C
Bau cziki bau bau - tak miły mówi mi
G
bau bau bau - moje serce bije
cziki cziki ciuła - nie zatrzyma się
C
gitchi gitchi goo - znaczy kocham cię
C
Dziewczyna moja mówi dziwacznie
G
uczucia chce wyrazić swe
C
Ale kiedy już rozmowa się zacznie
Brzmi to tak że nie połapiesz się
C
Racja to nie typowa
G
czasami wolałbym rozmawiać w prost
C
ale kiedy słyszę słodkie słowa (słowa)
D
budujemy z uczucia boski brzmień do tego
REF.
Bau cziki bau bau - tak miły mówi mi
bau bau bau - moje serce bije
cziki cziki ciuła - nie zatrzyma się
gitchi gitchi goo - znaczy kocham cię
C
Nie potrzeba więcej słów (żadnych więcej słów)
G
śmiało naszą gadkę mów (naszą gadkę mów)
C
i teraz pewnie już wiesz (pewnie teraz już wiesz),
że Ci odpowie gitchi Ciebie też
(gitchi gitch Ciebie też)
D
gitchi gitch Ciebie też (gitchi gitch Ciebie też)
Nie trzeba nic tłumaczyć:
Bau cziki bau bau - tak miły mówi mi
bau bau bau - moje serce bije
cziki cziki ciuła - nie zatrzyma się
gitchi gitchi goo - znaczy kocham cię
Raz jeszcze:
C
Bau cziki bau bau - tak miły mówi mi
G
bau bau bau - moje serce bije
cziki cziki ciuła - nie zatrzyma się
C
gitchi gitchi goo - znaczy kocham cię
D G
gitchi gitchi goo to znaczy, że kocham kocham kocham kocham (kocham kocham kocham kocham)
C
gitchi gitchi goo znaczy kocham Cię!!!
Kupiłem sobie "dżiny", buty, czapkę i pas.D A h G A D AhGA
Opuszczam Amerykę, byłem tam pięć lat,
Lecz tęsknię już tak bardzo, że nie mogę spać, nie mogę jeść.
Marzeniem moim twarz zobaczyć twoją jest.
Wiozę torby z darami w aucie z alufelgami,
Portfel cały wypchany dolarami, a ty...
Ref:
A ty całuj mnie, to taka piękna gra ! D A h G A DAhGA
Całuj mnie, ja ci to wszystko dam !
Podjadę pod okienko twe, zastukam co sił.
Nie będę stukał, bo szybę bym zbił,
A ty mi zaraz otworzysz, jestem bogaty więc możesz,
Twój ojciec, co w polu orze, nie będzie mnie bił.
Dam ci torby z darami, auto z alufelgami,
Portfel cały wypchany dolarami, a ty...
Ref.
Dam ci torby z darami, auto z alufelgami, G E G A
Portfel cały wypchany dolarami, ehe !
Ref.
Dam ci torby z darami, auto z alufelgami,
Portfel cały wypchany dolarami, a ty...
SONG: ----- Intro Riff1a x 4 Zwrotka1: (Riff1a x 2 & Riff1b x 2 & Riff1a x 2 & Riff1b x 2) --------- Zdawało mi się wczoraj, że jestem potworem Ohydną bestią, ziejącą smrodem Zostałem stworzony bez udziału mojej woli W podziemiach tajnej fabryki Coca-Coli W wyniku badań nad bezsensem istnienia Poczęto istotę niezdolną do myślenia Nauczono mnie jeść wyłącznie w MacDonaldzie Pożeram więc ludzi stojących przy kasie Refren: (Riff2a & Riff2b & Riff2a & Riff2c) ------- Robotnicy w fabryce, policjanci na ulicy Złodzieje w więzieniach, artyści w podziemiach Jest prawo i porządek, chcemy pełny mieć żołądek Telewizja nie kłamie, uwierzcie reklamie! Riff3 Zwrotka2: (Riff1a x 2 & Riff1b x 2 & Riff1a x 2 & Riff1b x 2) --------- Nigdy się nie myję, nie używam wody Wolę kosmetyki ze zmielonej krowy Spryskuję swoje ciało dezodorantami Ubrania posypuję najbielszymi proszkami Piję tylko z puszki benzoesan sodowy Ekstrakty, konserwanty, kwas fosforowy Przy użyciu najnowszej generacji komputera Potrafię zmienić tekturę w hamburgera Refren (Riff2a & Riff2b & Riff2a & Riff2c) Riff3 Zwrotka3: (Riff1a x 2 & Riff1b x 2 & Riff1a x 2 & Riff1b x 2) --------- Zdawało mi się wczoraj, że jestem potworem Ohydną bestią, ziejącą smrodem Zostałem stworzony bez udziału mojej woli W podziemiach tajnej fabryki Coca-Coli Wychodzę w miasto, idę pewnym krokiem Przerażeni ludzie omijają mnie bokiem Wszystko co robię jest kompletnie chore Zdawało mi się wczoraj, że jestem potworem Refren (Riff2a & Riff2b & Riff2a & Riff2c)
Dźwięki grane w czasie akordów A E A:
E------------------------------
H--5--4--5--7--5--4--5-5-5-----
G----------------------------6-
D------------------------------
A------------------------------
E------------------------------
Refren: A E A E A
solo na waltorni:
E--------------------------------------------
H--------------------------------------------
G--4--2--1-----------2---1-------------------
D-----------4--2--2---------4--2--0--2--0----
A------------------------------------------4-
E--------------------------------------------
Ściągnąłem księdzu sygnet z palca
Gdy obok mnie usiadł na wersalce
A gdy potem upił się winem
wstrzyknąłem mu w nogę lidokainę
Bo jestem grzesznikiem i o tym wiem
O tym wiem, ze jestem grzesznikiem
Jestem grzesznikiem i o tym wiem
O tym wiem, że jestem grzesznikiem
Wierzę w rzeczy co się nie kończą
To co dobrze widać szybko się skończy
Wszystko na tym świecie minie
A moje słowo nie przeminie
By włożyć Ci obrączkę na palec
Spowiednika okłamałem
Potem skopałem Olafa z Berlina
Ledwo się na nogach utrzymał
Bo jestem grzesznikiem i o tym wiem
O tym wiem, ze jestem grzesznikiem
Jestem grzesznikiem tak to wiem
O tym wiem, że jestem grzesznikiem
Jestem świętym - taka różnica
Taka różnica mnie nie zachwyca
Jestem świętym - taka różnica
Taka różnica mnie nie zachwyca
Kto ma rozum, ten często błądzi
Kto ciągle szuka winy ten zabłądzi
Niech życie płynie zgodnie z własnym sumieniem
Kierując się odruchu sercem
Bo jestem grzesznikiem i o tym wiem
O tym wiem, ze jestem grzesznikiem
Jestem grzesznikiem tak to wiem
O tym wiem, że jestem grzesznikiem
Jestem świętym - taka różnica
Taka różnica mnie nie zachwyca
Jestem świętym - taka różnica
Taka różnica mnie nie zachwyca
Dźwięki grane w czasie akordów A E A:
E------------------------------
H--5--4--5--7--5--4--5-5-5-----
G----------------------------6-
D------------------------------
A------------------------------
E------------------------------
Refren: A E A E A
solo na waltorni:
E--------------------------------------------
H--------------------------------------------
G--4--2--1-----------2---1-------------------
D-----------4--2--2---------4--2--0--2--0----
A------------------------------------------4-
E--------------------------------------------
Ściągnąłem księdzu sygnet z palca
Gdy obok mnie usiadł na wersalce
A gdy potem upił się winem
wstrzyknąłem mu w nogę lidokainę
Bo jestem grzesznikiem i o tym wiem
O tym wiem, ze jestem grzesznikiem
Jestem grzesznikiem i o tym wiem
O tym wiem, że jestem grzesznikiem
Wierzę w rzeczy co się nie kończą
To co dobrze widać szybko się skończy
Wszystko na tym świecie minie
A moje słowo nie przeminie
By włożyć Ci obrączkę na palec
Spowiednika okłamałem
Potem skopałem Olafa z Berlina
Ledwo się na nogach utrzymał
Bo jestem grzesznikiem i o tym wiem
O tym wiem, ze jestem grzesznikiem
Jestem grzesznikiem tak to wiem
O tym wiem, że jestem grzesznikiem
Jestem świętym - taka różnica
Taka różnica mnie nie zachwyca
Jestem świętym - taka różnica
Taka różnica mnie nie zachwyca
Kto ma rozum, ten często błądzi
Kto ciągle szuka winy ten zabłądzi
Niech życie płynie zgodnie z własnym sumieniem
Kierując się odruchu sercem
Bo jestem grzesznikiem i o tym wiem
O tym wiem, ze jestem grzesznikiem
Jestem grzesznikiem tak to wiem
O tym wiem, że jestem grzesznikiem
Jestem świętym - taka różnica
Taka różnica mnie nie zachwyca
Jestem świętym - taka różnica
Taka różnica mnie nie zachwyca
Taki czas zdarza się raz na sto lat /b E D
I musisz godnie go przywitać
W domu musisz zrobić porządek
Odpowiedzieć tym, co będą pytać
Czy wiesz ile jest teraz pracy
To ponad ludzkie siły
Więc mów nam, gdzie twój syn
Musimy porozmawiać z nim
Oddaj go nam... /x4
Ci ludzie co biorą ci mamę i mnie
Ci ludzie co biorą ci dom
Ci ludzie co biorą ci Twoją pracę
Ci ludzie co dają ci broń
Ci ludzie co biorą ci mamę i mnie
Ci ludzie co biorą twój dom
Ci ludzie co biorą całą twoją pracę
Chcą podać ci swoją dłoń
To rząd oficjalny, system totalitarny /G A
Rząd oficjalny, dobrze skonstruowany /b E
Rząd oficjalny, system totalitarny /G A
Rząd oficjalny zawsze totalitarny /b E b E D
Taki czas zdarza się raz na sto lat
Musimy wszystko przygotować
Wszystko dokoła przypilnować
I Ty przecież nam pomożesz
W naszym domu każdy brud trzeba odszukać
I Ty z nami brudu szukaj
I Ty może jeszcze o tym nie wiesz
Lecz Ty będziesz z nami brudu szukać
Jedna flaszka, druga flaszka i też trzecia, kurde bele a E
Leci, dom stoi zupełnie pusty, nocą kurzą się dookoła rupiecie
Wracamy chwiejnym krokiem po okrążeniu nad ranem
Po schodach na piechotę raczej rady nie damy
Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni
Gdy nie ma w domu dzieci, to jesteśmy niegrzeczni
Trasa bardzo dobrze znana od jednego baru do baru
Poznaje się tych albo owych i mamy troszeczkę kataru
Jeśli wiesz o czym ja mówię ....
Natomiast zupełnym rankiem wychylam patrząc tępo ostatnią bez gazu szklankę
Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni
Gdy nie ma w domu dzieci, to jesteśmy niegrzeczni
Jeszcze kilka dni i nocy, i wszystko wróci do normy
Będziemy zorganizowani i poważni, uczesani i przykładni
Jednak jeszcze dzisiaj i jutro, pojutrze i popojutrze
Pozwól nocy kochana, życiu nosa utrzeć
Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni
Gdy nie ma w domu dzieci, to jesteśmy niegrzeczni
Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni
Gdy nie ma w domu dzieci, to jesteśmy niegrzeczni
Kult
Dom wschodzącego słońca
a C D F
W ciemnej tej celi na zgniłym posłaniu
a C E
Młody gitfunfel kopyrta
a C D F
Pikawa mu stawa w tem wolnym konaniu
a E a E7
To młody gitfunfel kopyrta
Przy jego tem koju gitsiorka przycupła
Młodemu gitowi nawija:
Ty wrócisz do funfli, ty wrócisz do zgredki
Gdy tylko zakwitną nagietki
Nad ranem znaleźli młodego gitowca
Złożyli go w ciemnej mogile
A gity, jak stali, się wszystkie chlastali
To młody gitfunfel kopyrtnął
W ciemnej tej celi na zgniłym posłaniu
Młody gitfunfel kopyrta
Pikawa mu stawa w tem wolnym konaniu
To młody gitfunfel kopyrta
Przy jego tem koju gitsiorka przycupła
Młodemu gitowi nawija:
Ty wrócisz do funfli, ty wrócisz do zgredki
Gdy tylko zakwitną nagietki
Nad ranem znaleźli młodego gitowca
Złożyli go w ciemnej mogile
A gity, jak stali, się wszystkie chlastali
to młody gitfunfel kopyrtnął
A gity, jak stali, się wszystkie chlastali
To młody gitfunfel kopyrtnął
A gity, jak stali, się wszystkie chlastali
To młody gitfunfel kopyrtnął
Kult
Do Ani
a
Czekam trzeci dzień
G
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
a
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że Twoje oczy
Spalają mnie jak ogień
Gdy patrzę w Twoje oczy
Zaczyna się dzień
Tak bardzo, bardzo kocham Cię }
Tak bardzo potrzebuję Cię }x2
Tak bardzo, bardzo, bardzo kocham Cię
Tak bardzo potrzebuję Cię
Tak bardzo, bardzo kocham Cię
Tak bardzo, że ...
Ja czekam czwarty dzień
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że gdy odjeżdżam
Umieram dziewięć razy
Umieram stojąc w oknie
Na korytarzu
Ref: Tak bardzo, bardzo kocham Cię }
Tak bardzo potrzebuję Cię }x2
Ja czekam trzeci dzień
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że Twoje oczy
Spalają mnie jak ogień
Gdy patrzę w Twoje oczy
Zaczyna się dzień
Ja czekam czwarty dzień
Patrzę na drzwi
Czy przyjdzie ktoś od Ciebie
Czy przyjdziesz Ty
Czy wiesz, że gdy odjeżdżam
Umieram dziewięć razy
Umieram stojąc w oknie
Na korytarzu
Ref: Tak bardzo, bardzo kocham Cię
Tak bardzo potrzebuję Cię
Tak bardzo, bardzo kocham Cię
Tak bardzo potrzebuję ...
To przecież wiesz !
e
Tę burzę włosów każdy zna
Przy ustach dłoni chwiejny gest
Tak to Celina, Celina, Celina jest
a
Jak hejnał brzmi jej śmiech, gdy całe miasto śpi
e
Nie wytrzeźwiała od soboty
Balet trwa już cztery dni
H
I w twiście wozi się
e
W piorunach klipsów, na potłuczonym szkle.
La-la-la-la la-la-la-la
Zaśpiewał w barze ktoś
To czarny Ziutek pije gin, Celiny koleś, twardy gość
pije cztery dni, wychylił setną ćwierć
Powietrze zaraz wyszło z niego
I w kliniczną popadł śmierć
Liczko pobladło mu jak wosk
Ziutek pozbył się swych o Celiną trosk
Zapamiętajcie sobie radę
Którą dziś wam wszystkim dam
Możecie liczyć na przyjaciół, pomogą wam
Ziutkowi minął kac, kolesie w kocioł wzięli go
Szukaj Celiny, lamusie
Gdzie adapter, chata, szkło
Ziutek nie płakał, twardy jest
Godzinę ze wściekłości wył jak pies
Tak, tak, tak, tak, tak, tak, tak
Celina już na złom
Już czarny Ziutek z killerami pod Celiny idzie dom
Oświetlił błysk ich kos w rynku bramy brzeg
Sikory złote pod mankietem
Odmierzają sekund bieg
I stoi pikiet sak
Pod oknem, w sieni i u drzwi - dać tylko znak
Zasłony w oknach leją blask
Na mecie jasno jakby w dzień
Tak to Celiny, Celiny, Celiny cień
Dłonie kołyszą się, egzotyczne kwiaty dwa
Celina naga na balecie
Pośród żądz i szkła
Wtem nagle jakiś ruch
W progu staje rudy Mundek, Ziutka druh
Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń,
To prysło w oknie szkło
Celina naga w noc ucieka, jakie dno, jakie dno
Już tylko chce się jej do piekła skryć
O Ziutek, Ziutek - gdzieś ty był
Kiedy ja zaczynałam pić!
Dlaczegoś nie bił w pysk
Lecz milczy noc i tylko kosy świeci błysk
Dlaczego, dlaczego taki ostry był
Ziutkowej kosy szpic
Przecież znacie te balety, wszak w nich złego nie ma nic
Ale Celiny głos, Celiny włosów woń
Czerwoną mgłą zasnuwa oczy,
W kamień zwiera dłoń
Ziutek tylko podniósł brew
Błysnęło i na białą pierś trysnęła krew
Słuchaj - to jęknął świat
Jak chory pies u pana stóp
Tak to Celinie, Celinie, Celinie kopią grób
W rynku syren jęk, na jezdni żółty kurz
Niebiesko szklanka miga
Blacharnia Ziutka zwija już
I odtąd spoza krat
Ziutek i Mundek bez Celiny widzą świat
Lecz czasem gdy jest noc
Ziutek wytęża słuch
Tak to Celiny, Celiny, Celiny duch
Wiecie więc, że ja was bawiłem śpiewem swym
Tylko dla zwykłej draki
W ogóle prawdy nie ma w tym
To zwykły kawał jest
Darujcie, to już ballady kres
Ach Ci ludzie, to brudne świnie A
Co napletli o mojej dziewczynie d
Jakieś bzdury o jej nałogach
To po prostu litość i trwoga
Tak to bywa gdy ktoś zazdrości D
Kiedy brak mu własnej miłości g
Plotki płodzi, mnie nie zaszkodzi żadne obce zło A d
Na mój sposób widzieć ją A d
Na głowie kwietny ma wianek A d
W ręku zielony badylek
A przed nią bieży baranek g d
A nad nią lata motylek A d
Krzywdę robią mojej panience
Opluć chcą ją podli zboczeńcy
Utopić chcą ją w morzu zawiści
Paranoicy, podli sadyści
Utaplani w brudnej rozpuście
A na gębach fałszywy uśmiech
Byle zagnać do swego bagna, ale wara wam
Ja ją przecież lepiej znam
Na głowie...
Znów widzieli ją z jakimś chłopem
Znów wyjechała do St. Tropez
Znów męczyła się, Boże drogi
Znów na jachtach myła podłogi
Tylko czemu ręce ma białe
Chciałem zapytać, zapomniałem
Ciało kłoniąc skinęła dłonią wsparła skroń o skroń
Znów zapadłem w nią jak w toń
Na głowie...
Ech, dziewczyna pięknie się stara
Kosi pieniądz, ma jaguara
Trudno pracę z miłością zgodzić
Rzadziej może do mnie przychodzić
Tylko pyta kryjąc rumieniec
Czemu patrzę jak potępieniec
Czemu zgrzytam, kiedy się pyta czy ma ładny biust
Czemu toczę pianę z ust
słowa: Staszek Staszewski
muzyka: Staszek Staszewski
z płyty: Tata Kazika
Patrz płynie kolorowych świateł nad Sekwaną sznur d,A,d
W dolinie grzmi Paryża nocny śpiew jak świerszczy chór D,g,d,A,d
Jak noże czarne ostrza dachów kroją nieba tło D,g,d,A,d
W nich okno lśni, tam jak i Ty ktoś spać nie może d,A,d
Dziś w chambre de bone bal kreślarzy d
Każdy wytworny jest jak lord d
Nikt dnia im wspomnieć się nie waży g
Ni pracy, praca - chamski sport A,d
Odbijaj flaszkę, żądź nie kiełznaj d
Na orbitę wszyscy wraz d
Bo gdy tak człek od rana pełza g
To wieczór spędzić chce wśród gwiazd A,d
I Ty tu jesteś, Ty o rękach C,F
Co tak gotycki mają rys C,F
I piękna jesteś jak jutrzenka D,g
W swoich sukienkach z marche au puces E,A
Chciałbym się zbliżyć ukochana d
Wprost w uszko nucić Ci mój śpiew d
Cóż kiedy leżysz na dwóch panach g
A między nami kran i zlew A,d
Któż umie tak jak Polak mówiąc milczeć, milcząc pić
Tak szumieć, tak o słowo jedno zaraz w mordę bić
Ech biada, te gotyckie ręce znów nie tam gdzie trza
Darujcie mi wybite drzwi łbem żabojada
Dziś w chambre de bone draka w sali
Znowu z lokalem będzie źle
Cóż gdy żabojad się napali
To zawsze może nadziać się
Co mi ich franki, ich ostrygi
Wywiozłem z Polski com tam miał
I zawsze mogę bez fatygi
Przygrzmocić temu co bym chciał
Cóż z tego, że wybiegła za nim
Że mu w banioli skleją łeb
Cóż, że dla niego zdejmie stanik
Ja mam swój cios on tylko sklep
Więc wolę zrzec się mych karesów
I z wami moją whisky pić
Na całe życie bez adresu
Ale z imieniem własnym być
Cóż z tego, że wybiegła za nim
Każdy urządzić się jest rad
I bierze on ten towar tani
A mój jest przecież cały świat
Więc jeszcze seta, znakomicie
Padniemy, ale zgódźmy się
Że z tylu różnych dróg przez życie
Każdy ma prawo wybrać źle
Jestem anarchistą, jestem anarchistą
Znowu nie spuszczę wody!
Wodociąg się zatka i będzie anarchia
Papier zerwę, wrzucę w szalet
Rurę zerwę, miskę wyrwę
Kupą o ścianę rzucę!
Anarchia! Anarchia w WC!
Bo ja jestem anarchią!
Anarchią w WC jestem!
Terror w WC, anarchia w WC!
Nikt mnie nie złapie, bo ja jestem anarchią w WC!
Anarchią w WC!
Wielu woźnych złapać mnie chciało
Ja się nie dałem i nie poddałem
To robiłem tylko ja!
Bo we mnie jest anarchia!
Anarchia w WC! Anarchia w WC!
Bo ja jestem anarchią!
Anarchią w WC jestem!
Terror w WC, anarchia w WC!
Nikt mnie nie złapie, bo ja jestem anarchią w WC!
Anarchią w WC!
Jestem anarchistą, jestem anarchistą
Znowu nie spuszczę wody!
Wodociąg się zatka i będzie anarchia
Papier zerwę, wrzucę w szalet
Rurę zerwę, miskę wyrwę
Kupą o ścianę rzucę!
Bo ja jestem anarchią!
Anarchią w WC jestem!
Terror w WC, anarchia w WC!
Nikt mnie nie złapie, bo ja jestem anarchią w WC!
Anarchią w WC!
Wielu woźnych złapać mnie chciało
Ja się nie dałem i nie poddałem
To robiłem tylko ja!
Bo we mnie jest anarchia!
Anarchia w WC!
A gdy będę umierał słowa: Staszek Staszewski muzyka: Staszek Staszewski z płyty: Tata 2 A gdy będę umierał e To nie przyjdzie generał a,e Ziewnie z cicha dyrektor H,e Bo umiera byle kto H,e Serce pluśnie w staw ciszy Doktór papier podpisze Szakal z hieną z kantorka Złożą rzeczy do worka Żona przyjdzie w welonie Masz przepustkę Charonie Złoty ząbek zostawić Piórko z głową poprawić A gdy będę chowany Syn zapłacze pijany Zdepcze szarfy dostojne Potem pójdzie na wojnę Na cmentarzu pod murem Słońce zajdzie za chmurę Drobny deszczyk pokropi Pamięć moją zatopi A na stypie z bigosem Strasznym krzyknie ktoś głosem Wyjdziesz patrzeć kto woła Znajdziesz ciszę dookoła
Słońce już zaszło, jest wieczór na niebie e G
Odprowadzam teraz do domu ciebie G D
Lecz zanim zaczniesz myśleć o tym co się stało
Proszę cię spotkajmy się rano
Już od tylu lat patrzę w twoje oczy
Ty wiesz, że mnie niczym nie zaskoczysz
Nie ma powodu do zazdrości
Czasem chciałbym nie mieć litości
Dla ciebie o tym ja mówić chcę długo i głośno
Ważny czuję się, gdy obejmę cię ramieniem
Nie jesteśmy w niebie, chodzimy po ziemi
To wszystko co stało się przez ten czas
Jest w tobie i we mnie, zostało w nas
Czasem gdy się budzę i mogę być zły
Ale to nie zmienia niczego, a ty
Możesz poczuć czasem brak mojej solidności
Lecz zrozum, nie ma wolności bez miłości
Nowy dzień się zaczyna i słońce wschodzi
Uważajmy by się nie rozłączyć
I nowe rzeczy w sobie teraz odkrywamy
To nieprawda, że do końca się znamy
Czasem bardzo niewiele czasu potrzeba
By zburzyć wszystko i wszystko pogrzebać
Zrozumieć trzeba jak groźne są pozory
Przecież nie ma miłości bez pokory
Księżyc zachodzi, nowy dzień się przebudzi
Zimnica może w każdym coś ostudzić
Pomyślmy jak wiele trzeba mądrości
By stopić się w jedności
Już od tylu lat patrzę w twoje oczy
Czy myślisz jednak, że mnie czymś zaskoczysz
I złe dni bywają w bezmyślnej złości
Czasem jesteśmy bez litości